ucieczki dają poczucie bezpieczeństwa- przecież za sobą zostawiłam każdy element fatalnej układanki a pewne sprawy przestały mnie dotyczyć.
uciekłam, wyłączyłam się z jakiegokolwiek zasięgu, starałam się pozostać w miejscu nie do namierzenia. w chwilach słabości nieśmiało wyglądałam na zewnątrz. niektóre słowa przestały wywoływać emocje, periodycznie echem odbijał się stłumiony bezwiedny śmiech. zbudowałam fortecę.
fortecę pozorów.
czasami (trochę nieodpowiedzialnie) żartuję z weltzschmertzu, hiperbolizuję go i nadaję mu zbyteczne znaczenie oraz umiejscawiam w bezsensownym punkcie. poprzez własną głupotę bezustannie nadaję pęd błędnemu kołu. dlatego też czuję się jak intruz we własnym ciele oraz strumieniach myśli.
mam dziecinną nadzieję, iż to, co przyszło, stanęło i nie ma zamiaru odejść, któregoś dnia spłonie.
mam dziecinną nadzieję, że uwolnię każdą komórkę mojego ciała, każdą myśl, każde słowo, każdą ideę.
mam dziecinną nadzieję.
"teraz Pan Cogito jest ostrożny sprawdza dokładnie drzwi okna i zamki nawet wyloty kominów nawet wyloty wyobraźni"
zamykam oczy. widzę kolory i miękkie, nieostre kontury. czuję zapach zimowego powietrza. wyczuwam płatki śniegu opadające na moją głowę. czuję ciepło. wydawać by się mogło, że gdzieś z daleka słyszę głos (głosy już dawno ucichły); tak niewyraźny, tak cichy i niepewny.
szukam konturów. próbuję dopasować linie; ułożyć je na odpowiednim miejscu, w odpowiedniej kolejności. struna, do której przywykłam, nie jest tym samym światłem. każda część jest zaledwie przeczuta.
tak, zbudziła się we mnie kolejna dychotomia.
W Białymstoku byłam, kiedy umierałeś. W Białymstoku, którego nigdy już nie zobaczysz. Spotkamy się za parę lat, gdy milszy będzie ład i lepszy będzie świat, i pomarańcze słodsze, i nasze żony młodsze, spotkamy się za parę lat. Żywi albo umarli. Teraz, to już zależy tylko ode mnie...
zawodność zmysłów w pewnych chwilach sprzyja. to zabawne, w jaki sposób mózg stara się odnajdywać schematy w każdym napotkanym drzewie, w każdej ławce, w każdej ulicy, w każdej konstelacji. choć niektóre z nich są irracjonalnie sensowne (przecież sama schowałam kota do pudła).
zasypiam z wierszem na ustach. poznałam tajną technikę, dzięki której wersety wchłaniają się do ciała (tak przecież najlepiej docierają do neuronów).
gdy zmienia się czas, słowa wydają się mieć inny kształt.
"sen słodki, niedorzeczny, jak szczęście... jak szczęście".