W Białymstoku byłam, kiedy umierałeś. W Białymstoku, którego nigdy już nie zobaczysz. Spotkamy się za parę lat, gdy milszy będzie ład i lepszy będzie świat, i pomarańcze słodsze, i nasze żony młodsze, spotkamy się za parę lat. Żywi albo umarli. Teraz, to już zależy tylko ode mnie...
zawodność zmysłów w pewnych chwilach sprzyja. to zabawne, w jaki sposób mózg stara się odnajdywać schematy w każdym napotkanym drzewie, w każdej ławce, w każdej ulicy, w każdej konstelacji. choć niektóre z nich są irracjonalnie sensowne (przecież sama schowałam kota do pudła).
zasypiam z wierszem na ustach. poznałam tajną technikę, dzięki której wersety wchłaniają się do ciała (tak przecież najlepiej docierają do neuronów).
gdy zmienia się czas, słowa wydają się mieć inny kształt.
"sen słodki, niedorzeczny, jak szczęście... jak szczęście".
ucieczka na drugi koniec świadomości nie była najlepszym z moich ostatnich pomysłów. czasami się zrywam. tak jak w tej chwili. Cienie nękają mnie już nawet w snach.
ostatnie uśmiechy i wymiana uprzejmości. ostatnie spojrzenia, ciepłe słowa. napisałam kilka słów. zapakowałam je w kopertę. tak jak bilet w jedną stronę.
furtka, którą otwierał upływ czasu, powolnie się zamyka. to przez ten przedziwny jesienny wiatr, który wieje w trzech kierunkach jednocześnie.
spadają liście a ja zbieram kasztany.
"jestem szczęśliwy to znaczy wyzbyty złudzeń
słońce pojawia się na krótko ale za to daje
spektakle wspaniałych zachodów trochę w guście Nerona
dziwne uczucie- w zaskakująco szybkim czasie przekonać się jak wielu ludzi usilnie próbuje Cię zmienić.
nigdy nie było łatwo. nigdy nie będzie.
znowu się gubię, jak w tych powtarzających się snach.
zagasam (?)
na początku był strach. uleciał wraz z napływem dalszych informacji. zdarza się, że powraca. choć już nie tak spektakularnie jak za pierwszym razem.
jestem wszędzie.
coraz bliżej uchylenia rąbka tajemnicy. niepewność zniknie.
czas mija mi coraz szybciej. dni już się nie dłużą. śpię krótko, żyję szybko. rano piję kawę popalając. staram się być pomocną. wychodzę i znikam. wracam nocą, kiedy spotkanie kogokolwiek znajomego jest prawie nieprawdopodobne.
czasem piszę. słabo, słabo.
zaczynam regenerację sił, z których wysysa mnie szara codzienność.
powoli wracam.
Czuję, że się oddalam. Gdzieś w galaktyce płynę łodzią na Mlecznej Drodze. Brodzę między gwiazdami i planetami. Nie wiem gdzie jestem.
A później już śpię. I śnię. Jest tam, tym razem czeka.
Chciałabym czarować, materializować.
chciałabym
wymyśliłem w końcu słowo byt słowo twarde i bezbarwne trzeba długo żywymi rękami rozgarniać ciepłe liście trzeba podeptać obrazy zachód słońca nazwać zjawiskiem by pod tym wszystkim odkryć martwy biały filozoficzny kamień "Uprawa filozofii" mistrz Hebert
Zmęczenie powoli odchodzi. Jestem trochę zdezintegrowana, nic więcej. Zajmuję się epistolografią a wycieczki o 1:30 stają się balsamem na moją duszę. Wszystko spowolniło. Zdawać by się mogło, iż niekiedy niektóre rzeczy zatrzymują się w czasie i trwają.
Znowu się boję. Widmo porażki i upadku prześladuje mnie od pewnego czasu. Strach uzewnętrznia się w środku nocy, kiedy budzę się z dreszczami kompletnie przemarznięta leżąc pod ciepłą pierzyną.
Na zachodzie jest cieplej. Zdecydowanie.
Brzydzę się nienawiścią, prostackim językiem, śmiesznymi hasłami. Nie, nie rozumiem. Nie, nie chcę zrozumieć. Tak, będę ich bronić. Tak, nadal z D. będziemy mieć przy sobie naszą małą broń na wypadek, gdyby komuś nasze działanie się nie spodobało.
Uciekam do Kalifornii. Nie do słońca, plaż czy sławy. Szukam inspiracji - pierwiastka harmonii.
znów zapadam gdzieś głęboko szare komórki Ciebie materializują w sennej podświadomości
Coś się zmienia. Jak się zmienia? Delikatnie, subtelnie. Tak, tak.
Noce obfitują w szczegółowe sny. Mary nie istnieją.
Oczekuję cieplejszych dni. Tam jest to coś.
Z cyklu Nocne rozmowy
Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się nad uczuciem, jakim jest tęsknota za drugim człowiekiem? Słownik języka polskiego definiuje to krótko i zwięźle: "uczucie żalu, wywołane rozłąką z kimś, brakiem lub utratą kogoś, czegoś". *, nikt teraz do tego nie przywiązuje większej uwagi. Tęskni się za latem, pieniędzmi, doznaniami (rzecz jasna nie metafizycznymi czy mistycznymi). Tęsknota wiąże się z pamięcią, lepszą czy gorszą, to bez różnicy. Ludzie zapominają o rzeczach najważniejszych- tzw. "małych radostkach". Kiedy spotykasz kogoś na ulicy a ten obcy człowiek, którego prawdopodobnie spotykasz pierwszy i ostatni raz w życiu uśmiecha się do Ciebie (może ma dobry dzień, zdał egzamin, zjadł ciepły posiłek), co robisz? Wiem, że i ja i Ty nie puścimy tego w niepamięć. Inni puszczą. Dlaczego? Pamięta się, kto i ile wypił, ile zajarał, gdzie zgonował. Nawet nie pamięta się, z kim spało się poprzedniej nocy. Tęsknota to ewidentny wyraz miłości do drugiego człowieka. Słowa tego wystarczająco nie zobrazują, słowa dzisiaj są puste (Różewicz przewidział przyszłość). Jeżeli kochasz, tęsknisz. Za dotykiem, zapachem, spojrzeniem, nawet wspólnym milczeniem. Choć tęsknota doprowadza do bólu, a w ekstremalnych warunkach do autodestrukcji, to wg mnie, jedna z najważniejszych rzeczy. *, jeżeli ktoś powiedziałby kiedykolwiek, że za mną tęskni byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bo do tej pory nikt nie miał tego w zwyczaju.
Wiedziałam, że przed tym nigdy nie ucieknę. Wiedziałam, że mnie dogoni, złapie za rękę i pociągnie tam skąd uciekam. Utopio, matko absurdu!
Bywało, że czułam się jeszcze gorzej niż dziś. Zdecydowanie. Jednak żadnej wątpliwości nie pozostawia mój brak rozsądku i roztropności. Nic mnie nie tłumaczy. Jednak w tym wszystkim znajduję jeden jedyny plus- to koniec.
Małe zamieszanie pomaga mi w procesach syntezy. Kiedy organizm skończył rozkładać alkohol, ja zaczęłam rozkładać myśli.
Przyjaciółko w zbyt wysokich obcasach- dziękuję, że byłaś, jesteś i będziesz.
Czasami tęsknię za przeszłością. Za moim beztroskim nastawieniem do wszystkiego i wszystkich. Za ciepłym latem 2011, które spędziłam z *. Za moim kotem, którego zagryzły psy sąsiada.
Czy aż tak bardzo się zmieniłam? Wydaje mi się, że nie. Choć nie mam czerwonej grzywki. I nie słucham rocka. A po tysiąckroć zmieniałam środowisko.
Teraz nadszedł najwyższy czas na krok do przodu.
Jak dążyć do osiągnięcia celu? Pogodzić się z biegiem czasu.
Cieszy mnie to, że dzisiaj mogę uśmiechać się bez skrępowania.
Troszeczkę sama to skomplikowałam. Przecież w teorii to nic szczególnego. To trywialne, bardziej oczywistym być by nie mogło. Skąd problem?
Spirala została nakręcona niepotrzebnie. Regres w cenie.
Nie, nie poddam się. Postaram się. Dałam słowo. Będę próbować.
Jak Pan Cogito.
"na wysokości sytuacji"
Nie wiem, gdzie mogę znaleźć choć odrobinę odwagi. Po raz kolejny znajduję się w sytuacji, z którą nie potrafię sobie poradzić. Trochę mnie to przerasta. Czasami przeraża.
Nie wiem, czy jestem w stanie pokonać te tak bardzo głęboko zakorzenione we mnie lęki.
Boję się odrzucenia.
Boję się braku akceptacji.
Boję się braku zaangażowania.
Boję się błędnych decyzji i ich konsekwencji.
Nie wiem, gdzie znajduje się granica. Nie wiem, gdzie jest moja granica. Postaram się ją przekroczyć. Raz mogę zaryzykować.
Dzisiaj, gdzieś głęboko w fazie REM, spotkałam *. Było zabawnie, ponieważ wszystko składało się po raz pierwszy w niezaprzeczalną, spójną i logiczną całość. Kolejny dzień tylko Pink Floyd wydaje się być miękką poduszką.
_______________________________________________________________ Ostatnio dużo czasu poświęcam Staffowi. Chociaż dzięki kunsztowi mojego mistrza na chwilę uciekam ze świata przesiąkniętego skandalikami. Lubię się w nim zatapiać. Powolnie smakować każdy wers. Zrozumieć ukryty pod głoskami i sylabami ponadczasowy przekaz. Mam nadzieję, że * będzie na niego otwarty tak samo jak ja.
Niezbyt zabawnie a zarazem lekko infantylnie mijają mi dni. Powolnie jak rzeka płyną godziny i minuty. Coraz więcej sypiam; zwłaszcza teraz, kiedy noc jest coraz krótsza.
Oddaję się w całości Tetmajerowi:
"Ja nie zapomnę- serce moje niewiele w sobie imion chowa, lecz Ciebie każdy ciemny las i każdy ostęp dziki, mroczny, i każdy górski szczyt obłoczny przywiedzie znów przed oczy moje."
Nie wiem jak mi jest. Nie wiem, co powinnam o tym wszystkim myśleć. Wiem, że nic nie wiem.
Z lekkim poślizgiem, zapadam w zimowy sen. Raz na jakiś czas trzeba się uśpić. Trzeba odpocząć. Wymazać pewne obrazy z pamięci. Zapomnieć.
As much as I definitely enjoy solitude I wouldn't mind perhaps Spending little time with you Sometimes Sometimes